Pocztówki odkurzone cz. 23

poczt23_1

Kolejna widokówka naszego cyklu przedstawia brzeską starówkę z lotu ptaka. Na pierwszym planie widzimy oficyny nieistniejącej dziś, zachodniej pierzei rynku, a także – częściowo – północną pierzeję ul. Zamkowej, na również nieistniejącym, początkowym odcinku między ul. Wojska Polskiego a Jagiełły, z charakterystyczną kamieniczką trójszczytową. Nieco dalej widoczna jest dawna komendantura, w której później mieściła się apteka „Pod Murzynkiem”. Jedyną jej pozostałością jest zabytkowy portal, za którym dziś kryje się drogeria. Między wieżą ratuszową a starymi koszarami widoczny jest szczyt kościoła kapucynów, a także zabudowania klasztoru, o którym dziś przypomina już tylko nazwa ul. Kapucyńskiej.

Po wymarciu Piastów brzeskich w r. 1675, księstwo brzeskie przeszło pod bezpośrednie władanie Habsburgów, którzy niezwłocznie przystąpili do rekatolizacji, sprowadzając m.in. jezuitów i kapucynów. Ci ostatni przybyli do Brzegu w r. 1682. Gdy cesarski kanclerz baron (Freiherr) Adrian von Plenk wykupił 13 kamienic przy ulicy Polskiej za 3999 talarów śląskich oraz wszystkie ciążące na nich zobowiązania publiczne – za kolejnych 1200 talarów, a ponadto plac tzw. ram (do suszenia) sukna za 150 talarów i znajdującą się również w pobliżu katownię, wzniesiono tam klasztor i kościół kapucynów pod wezwaniem św. Leopolda. W roku 1695 położono kamień węgielny pod budowę kościoła, a już w roku 1701 ukończono cały kompleks. W ramach fundacji, cesarska komora grodzka przyznała kapucynom tygodniowo: ósmak piwa i rocznie 80 sążni drewna (dawne miary: ósmak – ósma część beczki, sążeń – ok. 2 m, 1 sążeń odpowiadał „rozpiętości” wyciągniętych ramion dorosłego człowieka). Wspomniane świadczenia kapucyni otrzymywali również pod rządami pruskimi, a ponadto 20 talarów rocznie za posługę duchową w domu pracy (tj. cuchthauzie – więzieniu przy ul. Długiej). W nocy z 27. na 28. kwietnia 1776 r. wielki pożar strawił cały klasztor, a kapucyni unieśli zeń jedynie życie i sprzęty kościelne. Jednak już do roku 1778, dzięki swej przedsiębiorczości, doprowadzili do odbudowy kościoła i budynków klasztoru. Po kasacji klasztoru w roku 1810, do jego zabudowań przeniesiono przytułek dla obłąkanych, wcześniej mieszczący się w cuchthauzie. Przed wojną znajdował się tam skład sprzętu pożarniczego. Kościoły kapucynów były budowane według jednego wzoru, posiadały skromny wystrój i nie przedstawiały większej wartości architektonicznej. Kościół kapucynów zachował się m.in. w Nysie. Brzeski kościół uległ zniszczeniu w r. 1945. Ocalały jednak obrazy drogi krzyżowej, które dziś znajdują się w kościele św. Mikołaja.

*)Informacje o klasztorze kapucynów pochodzą z pracy : „Briegische Chronik oder gedrängte Ortsbeschreibung und Geschichte der Stadt Brieg von deren Entstehung an bis auf unsere Tage. Ein Beitrag zur Schlesiens Staats-, Religions- und Cultur-Geschichte zur Belehrung und Unterhaltung für Einheimische und Fremde” (Kronika brzeska lub zwarty opis miasta i historii Brzegu od jego założenia aż po nasze dni. Przyczynek do państwowej, religijnej i kulturalnej historii Śląska dla pouczenia i zabawienia dla miejscowych i obcych), Karl August Schmidt, Theologe und Pädagoge (teolog i pedagog), Brieg 1845.

Tekst oryginalny

Napisy
Brieg
M. Aurich & Co., Kunst- und Ansichtskartenverlag, Heidenheim / Brenz
Echte Photographie
Nr. 7886

Wiadomość
Meine Lieben! (Brieg)
Muß Euch doch nun aber schnell noch nachträglich mit dem Luftbild von Brieg, vom großen „Schlesiertreffen“ in Stuttgart einen Gruß senden. Ich habe es nicht bereut, daß ich gefahren bin. Es war eine große Begegnung mit vielen Verwandten und Bekannten, unter anderen habe ich auch mit Onkel Herrmann aus Lossen (?) einen geschnäpselt. Er hätte mich nicht gekannt. Seine Frau + Hertas Schwester waren auf dem anderen, entgegengesetzten Gebiet, wo sie herstammt. Ich habe sie also leider nicht kennengelernt, wo ich mir doch so hübsche junge Mädchen gerne mal ansehe (?). Onkel Herrmann war bei uns, Brieger Landsleuten. Ebenfalls erkannten mich als Martin die 3 Gotthard-Mädel, gerade über von Euch der Kramladen. Sie lassen Euch ebenfalls vielmals grüßen. Liebe Erika, vielen Dank für Deine Karte vom Ausflug. Ich schreibe demnächst auch an Dich. Du antwortest wenigstens bald mal wieder, was ich also auch auf diese Zeilen v. (von) Dir erwarte.
Herzliche Grüße an Euch alle v. (von) Eurem Kurt.

poczt23_2

Tłumaczenie

Napisy
Brzeg
M. Aurich & Co., Wydawnictwo Artystyczne i Widokówek, Heidenheim / (nad) Brenz (Badenia-Wirtembergia)
Echte Photographie
Nr. 7886

Wiadomość

Kochani!

Wraz ze zdjęciem lotniczym Brzegu muszę Wam jeszcze szybko przesłać spóźnione pozdrowienia z wielkiego spotkania Ślązaków w Stuttgarcie. Nie żałowałem wyjazdu, bo było to wspaniałą okazją do spotkania z wieloma krewnymi i znajomymi, m.in. wypiłem „sznapsa” z wujkiem Herrmannem z Łosiowa (?), który twierdził, że mnie nie zna. Jego żona i siostra Herty były w przeciwległym sektorze, gdzie był region, z którego pochodziła (spotkania ziomkostw odbywały się zwykle w dużych halach widowiskowych, podzielonych na sektory „tematyczne”, odpowiadające poszczególnym miastom i regionom). Tak więc nie dane mi było jej poznać, choć tak chętnie widzę młode i ładne dziewczęta (ten fragment tekstu był akurat nieco nieczytelny, przyjęto więc wersję najbardziej neutralną). Wujek Herrmann był u nas, ziomków brzeskich. Poznały mnie – jako Martina – 3 dziewczyny od Gotthardów – sklepik/ kram naprzeciw was. Serdecznie was pozdrawiają. Droga Eriko, bardzo dziękuję za Twoją kartkę z wycieczki. Już niedługo napiszę także Tobie. Przynajmniej zawsze szybko odpowiadasz i już teraz czekam na Twą odpowiedź na te linijki. Serdeczne pozdrowienia dla Was wszystkich od Waszego Kurta.

Próba interpretacji
Brzeska widokówka – trudno powiedzieć, czy jeszcze przedwojenna, czy też dodrukowana już po wojnie, przypuszczalnie zakupiona przez – chyba jeszcze młodego człowieka o imieniu Kurt – na jednym ze spotkań ziomkostw śląskich w Stuttgarcie i wysłana w kopercie (brak adresata, znaczka itp.). Stemple i liczba 184 pochodzą przypuszczalnie od późniejszych właścicieli.

Spowodowana przez wojnę „wędrówka ludów” sprawiła, że wielu ludzi utraciło swą ojczyznę/ ojcowiznę. Nie trzeba tego chyba specjalnie wyjaśniać, bo dotyczy to również rodziców i dziadków (babcie oczywiście też) wielu z nas. Podczas gdy jednak w powojennej Polsce (od 1949 r. także NRD) nie wolno było o tym głośno mówić, przesiedleńcy w NRF (później RFN) zaczęli się organizować. Mieli ku temu powody. Początki na obczyźnie, w zrujnowanym i głodującym kraju, nie były łatwe, tym bardziej, że prócz ojcowizny stracili nieraz dorobek całego życia, a w nowej ojczyźnie nikt ich nie oczekiwał. Wprost przeciwnie, rozpoznawalni po swoim dialekcie, doświadczali często niechęci rdzennych mieszkańców, widzących w nich golasów, których trzeba nakarmić, a nieraz i przyjąć na kwaterę. Powstały ziomkostwa i związki wypędzonych, skupiające rzesze ludzi w sile wieku, mających wspólne interesy. Z tymi prężnymi i wpływowymi organizacjami musieli się liczyć politycy, zapraszani na zjazdy i spotkania, gdzie wygłaszali różne przemówienia, które później relacjonowano w polskich mediach, strasząc rewanżyzmem i szowinizmem. Dziś ziomkostwa i organizacje wypędzonych istnieją w dalszym ciągu i w dalszym ciągu są finansowane przez państwo. Już dawno nie są jednak tak liczne i wpływowe jak dawniej. No cóż, generacja ludzi, którzy doświadczyli utraty swej małej ojczyzny, odchodzi. Pani Steinbach jest w Niemczech postacią praktycznie nieznaną.

Wróćmy jednak do spotkania w Stuttgarcie. Dla Kurta była do okazja do spotkania z dawno niewidzianymi krewnymi i znajomymi, którzy pamiętali go, lub nie, jako młodzieńca, a może nawet chłopca. Na spotkaniu można było zapewne nabyć różne książki i pamiątki, być może – jak już wspomniano we wstępie – także brzeskie pocztówki.

Redakcja i tłumaczenie: Dziedzic Pruski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.