Ewa Fonfara: Piastoludki cz. 17

Mikstura

Nerwowo rozglądaliśmy się wokoło po tajemniczym pomieszczeniu, słuchając prychania, parskania i mruczenia dobiegającego zza ogromnego tomiska. I nagle rozległ się zwycięski okrzyk.
– Słuchajcie, słuchajcie! – Radziu Aptekarz popatrzył na nas znad księgi – wydaje mi się, że to będzie tak:

Mixtura antikiciumordkus nam urbe spargit

Recipe:
– Tc. Thymi fl.
– Mucilago Gummi Acaccie aa 5,0

– Tc. Tormetillae
– Tc. Menthae pip.
– Tc. Valerianae aa 10,0

– Ol. Lavendue gtt Nr X

– Puryficata Odera Aquam fluminis ad 100,0

couere XV minutes ut omnes unum

Recipe II
– Ferrosulfurosus 10,0
– hydrochloric acid 10,0

– misce fiat sol.

– Misce omne in caldarioSpojrzeliśmy na siebie przerażeni.
– To straszny język, nic z tego nie rozumiemy!!
– Czekajcie, czekajcie – powiedział Radziu i wziąwszy lupę do ręki zaczął śledzić pożółkłe stronice – Zdaje mi się, że brakuje jeszcze jednego składnika …Capillum barbae, ale co to się dzieje… Litery się zamazują i znikają. Tak jakby… Tak jakby przepis zmieniał się na naszych oczach.
– Może się aktualizuje? – podpowiedziała Ula.
– To nie komputer! – krzyknął oburzony Kociołek – To nasze tajne, wiekowe notatki.
– No… To nie jest tak do końca – Aptekarz podniósł głowę znad stronicy – Niektóre przepisy jednak się aktualizują, Ula ma rację. Pamiętajcie, że jesteśmy postępowi i idziemy z duchem czasów. Nie jeden raz się z tym spotkałem.
– I co zrobiłeś? – Zuzka najwyraźniej bardzo się denerwowała – Nie mamy czasy na czekanie nie wiadomo jak długo. Do północy zostało niewiele czasu.
– To zależy od przepisu. Skoro i tak musimy czekać, to przetłumaczmy to co się da i pozbierajmy składniki.
– Racja – powiedziałam – Może w międzyczasie napis się pojawi.
– W takim razie – Radziu z szybkością zaskakująca jak na wiek tego siwiuteńkiego Piastoludka, skoczył do kredensów i zaczął wyjmować składniki.
– Taaa… Najpierw nalejcie wodę z Odry do tego kotła, co stoi w kącie, najpierw jednak zawieście go nad ogniem.
– A skąd wodę mamy wziąć? – Kociołek zrobił się nagle strasznie markotny – mamy nosić w wiadrach z Odry?
– No wiesz?! – Radziu wydawał się bardzo oburzony – Mam bezpośrednie połączenie z rzeki, odkręć tylko kran i przepuść przez filtr. O, widzisz! Bardzo dobrze.
– A teraz wlewamy olejek lawendowy… walerianowy… i jeszcze to… i to… aha. A teraz drugi kocioł: siarczek żelaza, kwas solny i… buch!
– Radziu Aptekarz wrzucał z namaszczeniem do kotła wszystkie składniki, a Kociołek niecierpliwie zaglądał do środka. W końcu nie wytrzymał i zawołał:
– Długo jeszcze będziemy czekać? Czas ucieka, a my się bawimy w gotowanie.
Aptekarz wyraźnie się oburzył:
– Nie popędzaj mnie, sporządzanie mikstur wymaga czasu. No i jeszcze ten tajemniczy składnik. Zuzka, zerknij do księgi, czy już się ukazało końcowe hasło.
Zuzka posłusznie podeszła do księgi.
– Tak, jest, coraz wyraźniejszy, czekajcie… to chyba… coś związanego z kociołkiem.
– Jakim kociołkiem?
– Może trzeba zeskrobać trochę sadzy z kotła? – podpowiedziała Ula.
– Nie, to nie to – Chyba chodzi o naszego imć Piastoludka Kociołka – Radziu uśmiechnął się pod nosem – Tak, dokładnie. Tego się spodziewałem. Et capillus in barbatum… włos z brody Kociołka. Kociołek, podejdź no do kotła!
– Co takiego? – Kociołek nasrożył się, jak kot na zimę – Nie dam. Mowy nie ma. Nie wolno. To broda hodowana od stuleci. Nie wolno ci jej ruszać!
– Jednak bez tego mikstura nie będzie działać!
– Po prostu musisz się poświęcić – powiedziałam niecierpliwie zerkając na zegar, którego wskazówki niebezpiecznie zbliżały się już do siódmej.
– To niemożliwe – Kociołek ze strachem w oczach zaczął się wycofywać do korytarza. Najwyraźniej zamierzał czmychnąć z powrotem w podziemia, gdyby nie Ula, która nagłym ruchem nie chwyciła go za brodę i nie wyrwała z niej włosa. W tym samym momencie Aptekarz wrzucił go do kotła z pozostałymi składnikami. Rozległ się syk. Z kotła wydobyły się kłęby pary i trudny do zniesienia smród sprawił, ze wszystkie myszy, pająki i szczury zaczęły uciekać z apteki. Jednak w efekcie końcowym powstało coś, co przypominało zielono – szarą ciecz, którą Radziu z namaszczeniem zaczął przelewać do pomniejszych butelek.– Tak, teraz to wystarczy dobrze wstrząsnąć i wyjść na miasto. Zerknijmy jeszcze, jak tego należy prawidłowo używać. Tak… spryskujemy wszystkie miejsca, gdzie podejrzewamy że była Kiciumordka, albo gdzie pojawić się może. Wyśledzimy w ten sposób miejsce, gdzie się ukryła i jednocześnie wypędzimy ją z miasta na dobre. No to dzieła! I powodzenia, bo ja wam więcej nie pomogę, poza tym muszę zająć się innymi miksturami – Radziu zaczął przyglądać się nowopowstałej miksturze na zęby – ta… tu jeszcze muszę coś dolać, tylko co by to mogło być… zobaczmy… może trochę wywaru z futra nietoperzy…
Długo jeszcze słyszeliśmy mamrotanie Aptekarza, gdy uzbrojeni z butelki z miksturą biegliśmy na ulicę Reja, a tam Kociołek szybko spryskał dziurę pozostałą po kapeluszu Fryderyka. Po paru minutach kamienie zabarwiły się na zielono.
– Zobaczcie, była tu! To Kiciumordka ukradła kapelusz! Teraz jesteśmy pewni. Spryskaj dobrze cała ulicę i biegniemy po śladach!
– Tak, za zielonym tropem! – zawołała Ula.

cdn…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload CAPTCHA.